niedziela, 3 listopada 2013

Rodzic i rehabilitacja dziecka

Wszystko, co dotyczy dziecka, jest nierozerwalnie związane z obecnością i akceptacją rodziców. Również rehabilitacja, która zgodnie z ogólnymi założeniami przebiega wielopłaszczyznowo. Mamy do czynienia z procesem usprawniania ruchowego, często pomocy logopedycznej, psychologicznej, wyboru właściwej szkoły odpowiadającej potrzebom i możliwościom dziecka oraz wieloma innymi działaniami.
To rodzice podejmują najważniejsze decyzje dotyczące leczenia (muszą np. wyrazić zgodę na zabiegi operacyjne), wybierają przedszkole, szkołę, lekarza, terapeutę, ukierunkowują rozwój dziecka. W większości przypadków poświęcają mu cały swój czas. Jak mocno są związani ze swoimi dziećmi, świadczy fakt, że zdecydowana większość z nich, opowiadając o swoim niepełnosprawnym dziecku, mówi w liczbie mnogiej – „chorowaliśmy”, „będziemy mieć operację”, „bierzemy leki”. Chorują, usprawniają się, robią wszystko razem z dziećmi. Ale czy takie widzenie rzeczywistości pozwala być obiektywnym?
Usprawnianie ruchem opiera się na założeniu, że ruch jako środek leczniczy może zastąpić każdy lek. Jednak każdy lek, więc i każdy rodzaj ruchu trzeba dozować w odpowiednich ilościach. W trakcie terapii należy także uwzględnić czas na odpoczynek. Organizm musi się zregenerować po ciężkiej pracy podczas ćwiczeń. Jakże często okazuje się, że po wielu godzinach spędzonych w gabinetach terapeutycznych dziecko wraca do domu, a tam zastaje dokładnie te same przedmioty – materace, wałki, piłki. I to, co młody człowiek robił pół dnia podczas ćwiczeń, zaczyna powtarzać w domu. Już słyszę głosy sprzeciwu: że trzeba cały czas pracować z dzieckiem, żeby były efekty. I zgadzam się z tym. Tylko w moim rozumieniu praca z dzieckiem w domu powinna wyglądać nieco inaczej. Fundowanie kolejnej dawki ćwiczeń powoduje „zapętlenie”. Świat dziecka ogranicza się tylko do mozolnej pracy ze swoim ciałem, której w pewnym momencie ma dość, i przychodząc do gabinetu terapeutycznego, marzy tylko, by jak najszybciej skończyć. Wszyscy nudzimy się tym, czego mamy w nadmiarze. Dla mnie jako fizjoterapeuty jest ważne, żeby dziecko uczyło się wykorzystywać nowe umiejętności w życiu codziennym.
Drogi Rodzicu! Dom nie może stać się gabinetem terapeutycznym. W domu rodzic powinien być przede wszystkim rodzicem – akceptować dziecko, uczyć, pomagać, a terapia przyniesie efekty niezależnie od nas. Każdego fizjoterapeutę bardziej ucieszy, kiedy powiecie, że Wasze dziecko pierwszy i kolejny raz samodzielnie zjadło posiłek, wstało po zabawkę, podało książkę do czytania – zrobiło coś samodzielnie w domu, niż gdy zameldujecie wykonanie kolejnej dawki ćwiczeń. Celem usprawniania jest pomoc w osiągnięciu możliwie prawidłowego rozwoju. Czymże jest wyuczony ruch bez funkcji? Czym będzie wyuczenie podnoszenia ręki, kiedy dziecko nie będzie mogło wypróbować tej umiejętności w życiu codziennym: podczas picia, rysowania, zabawy klockami? Jak dziecko może stawać się coraz bardziej samodzielne, kiedy nie może uczyć się na błędach i jest zmuszane, by wszystko robić perfekcyjnie? Sprawne ruchowo dziecko rozsypuje kredki, rozlewa łokciem picie, upada na ziemię i po otrzepaniu spodni biegnie dalej. Idąc tym tropem, stwarzajmy dziecku z dysfunkcją ruchu odpowiednie warunki do samodzielnego funkcjonowania (na miarę jego możliwości) i pozwalajmy działać. Widząc, że trudno jest mu samodzielnie pić z kubka, nie podawajmy picia do buzi, tylko na stole postawmy „kubek niekapek”. W ten sposób pokazujemy, że wierzymy w jego możliwości, a jednocześnie dajemy jasny sygnał, że daną czynność może i powinno wykonać samodzielnie.
U dzieci z niepełnosprawnością ruchową nabywanie samodzielności trwa długo, często wymaga nauki „sposobu obejścia” niedoboru siły lub zakresu ruchu. Czy taka nauka możliwa jest w sytuacji, kiedy rodzic wszystko robi za dziecko? A raczej robią to razem?! Wszak cały czas jesteśmy „my”.
Możliwości naszych dzieci, również niepełnosprawnych, są ogromne.
W swoim postępowaniu należy zwrócić uwagę na niebezpieczeństwo przyjęcia postawy skrajnie przeciwnej, czyli przekonania, że rola rodzica w procesie usprawniania ogranicza się wyłącznie do zawożenia dziecka do gabinetów terapeutycznych. Wszystko, co zostanie wypracowane w gabinecie, należy wzmocnić i utrwalić w życiu codziennym – podczas ubierania, wspólnej zabawy, szykowania posiłków, samodzielnej toalety, rozwijania zainteresowań, spotkań z kolegami, spacerów oraz (na miarę możliwości) pomocy w domu. Wszechstronny, niekojarzący się z ćwiczeniami ruch pozwoli doskonalić wypracowane w gabinecie umiejętności.
Wszystkim rodzicom życzę, żeby swoim działaniem wspierali rozwój swoich niepełnosprawnych dzieci i byli przede wszystkim rodzicami, a nie terapeutami lub szoferami.
 
mgr Tomasz Raźny 
rehabilitant 

Artykuł pochodzi ze strony: www.fundacjadzieciom.pl