niedziela, 24 listopada 2013
niedziela, 3 listopada 2013
Rodzic i rehabilitacja dziecka
Wszystko,
co dotyczy dziecka, jest nierozerwalnie związane z obecnością i
akceptacją rodziców. Również rehabilitacja, która zgodnie z ogólnymi
założeniami przebiega wielopłaszczyznowo. Mamy do czynienia z procesem
usprawniania ruchowego, często pomocy logopedycznej, psychologicznej,
wyboru właściwej szkoły odpowiadającej potrzebom i możliwościom dziecka
oraz wieloma innymi działaniami.
To
rodzice podejmują najważniejsze decyzje dotyczące leczenia (muszą np.
wyrazić zgodę na zabiegi operacyjne), wybierają przedszkole, szkołę,
lekarza, terapeutę, ukierunkowują rozwój dziecka. W większości
przypadków poświęcają mu cały swój czas. Jak mocno są związani ze swoimi
dziećmi, świadczy fakt, że zdecydowana większość z nich, opowiadając o
swoim niepełnosprawnym dziecku, mówi w liczbie mnogiej – „chorowaliśmy”,
„będziemy mieć operację”, „bierzemy leki”. Chorują, usprawniają się,
robią wszystko razem z dziećmi. Ale czy takie widzenie rzeczywistości
pozwala być obiektywnym?
Usprawnianie
ruchem opiera się na założeniu, że ruch jako środek leczniczy może
zastąpić każdy lek. Jednak każdy lek, więc i każdy rodzaj ruchu trzeba
dozować w odpowiednich ilościach. W trakcie terapii należy także
uwzględnić czas na odpoczynek. Organizm musi się zregenerować po
ciężkiej pracy podczas ćwiczeń. Jakże często okazuje się, że po wielu
godzinach spędzonych w gabinetach terapeutycznych dziecko wraca do domu,
a tam zastaje dokładnie te same przedmioty – materace, wałki, piłki. I
to, co młody człowiek robił pół dnia podczas ćwiczeń, zaczyna powtarzać w
domu. Już słyszę głosy sprzeciwu: że trzeba cały czas pracować z
dzieckiem, żeby były efekty. I zgadzam się z tym. Tylko w moim
rozumieniu praca z dzieckiem w domu powinna wyglądać nieco inaczej.
Fundowanie kolejnej dawki ćwiczeń powoduje „zapętlenie”. Świat dziecka
ogranicza się tylko do mozolnej pracy ze swoim ciałem, której w pewnym
momencie ma dość, i przychodząc do gabinetu terapeutycznego, marzy
tylko, by jak najszybciej skończyć. Wszyscy nudzimy się tym, czego mamy w
nadmiarze. Dla mnie jako fizjoterapeuty jest ważne, żeby dziecko uczyło
się wykorzystywać nowe umiejętności w życiu codziennym.
Drogi Rodzicu! Dom nie może stać się gabinetem terapeutycznym. W domu rodzic powinien być przede wszystkim rodzicem
– akceptować dziecko, uczyć, pomagać, a terapia przyniesie efekty
niezależnie od nas. Każdego fizjoterapeutę bardziej ucieszy, kiedy
powiecie, że Wasze dziecko pierwszy i kolejny raz samodzielnie zjadło
posiłek, wstało po zabawkę, podało książkę do czytania – zrobiło coś
samodzielnie w domu, niż gdy zameldujecie wykonanie kolejnej dawki
ćwiczeń. Celem usprawniania jest pomoc w osiągnięciu możliwie
prawidłowego rozwoju. Czymże jest wyuczony ruch bez funkcji? Czym będzie
wyuczenie podnoszenia ręki, kiedy dziecko nie będzie mogło wypróbować
tej umiejętności w życiu codziennym: podczas picia, rysowania, zabawy
klockami? Jak dziecko może stawać się coraz bardziej samodzielne, kiedy
nie może uczyć się na błędach i jest zmuszane, by wszystko robić
perfekcyjnie? Sprawne ruchowo dziecko rozsypuje kredki, rozlewa łokciem
picie, upada na ziemię i po otrzepaniu spodni biegnie dalej. Idąc tym
tropem, stwarzajmy dziecku z dysfunkcją ruchu odpowiednie warunki do
samodzielnego funkcjonowania (na miarę jego możliwości) i pozwalajmy
działać. Widząc, że trudno jest mu samodzielnie pić z kubka, nie
podawajmy picia do buzi, tylko na stole postawmy „kubek
niekapek”. W ten sposób pokazujemy, że wierzymy w jego możliwości, a
jednocześnie dajemy jasny sygnał, że daną czynność może i powinno
wykonać samodzielnie.
U
dzieci z niepełnosprawnością ruchową nabywanie samodzielności trwa
długo, często wymaga nauki „sposobu obejścia” niedoboru siły lub zakresu
ruchu. Czy taka nauka możliwa jest w sytuacji, kiedy rodzic wszystko
robi za dziecko? A raczej robią to razem?! Wszak cały czas jesteśmy
„my”.
Możliwości naszych dzieci, również niepełnosprawnych, są ogromne.
W
swoim postępowaniu należy zwrócić uwagę na niebezpieczeństwo przyjęcia
postawy skrajnie przeciwnej, czyli przekonania, że rola rodzica w
procesie usprawniania ogranicza się wyłącznie do zawożenia dziecka do
gabinetów terapeutycznych. Wszystko, co zostanie wypracowane w
gabinecie, należy wzmocnić i utrwalić w życiu codziennym – podczas
ubierania, wspólnej zabawy, szykowania posiłków, samodzielnej toalety,
rozwijania zainteresowań, spotkań z kolegami, spacerów oraz (na miarę
możliwości) pomocy w domu. Wszechstronny, niekojarzący się z ćwiczeniami
ruch pozwoli doskonalić wypracowane w gabinecie umiejętności.
Wszystkim rodzicom życzę, żeby swoim działaniem wspierali rozwój swoich niepełnosprawnych dzieci i byli przede wszystkim rodzicami, a nie terapeutami lub szoferami.
mgr Tomasz Raźny
rehabilitant
Artykuł pochodzi ze strony: www.fundacjadzieciom.pl
Subskrybuj:
Posty (Atom)